W wolnych chwilach trzymamy się jednak zasadniczego planu adwentowego - każdego ranka miła niespodzianka. Na dziś jest to spanie "pod namiotem" (cztery krzesła + narzuta + materace = dzieci, które idą spać tak wcześnie jak jeszcze nigdy). A kiedy czasu jest trochę więcej niż te 3 godziny po przedszkolu, pieczemy pierniki. W sobotę szykuje nam się trzeci rzut, bo po pierwszych dwóch już śladu nie ma.
Najważniejszy jest przepis. Musi być prosty jak budowa cepa. Na przykład taki jak ten:
Przepis na ciasto piernikowe bez zagniatania (it's magic!):
Razem szybko zagotować: 300ml cukru, 125ml miodu (lub syropu cukrowego "golden syrup"), 125ml wody, 250g masła i po 1 łyżce cynamonu, imbiru oraz goździków (ewentualnie celem ułatwienia życia 3 łyżki mieszanki przypraw do piernika). Wystudzić. Dodać 1 litr mąki i 2 łyżeczki sody oczyszczonej. Zamieszać łychą i odstawić w chłodne miejsce na całą noc. Rano ciasto jest akurat w sam raz do rozwałkowaia. Pierniczki pieczemy max 4 minuty w 220 stopniach.
"Najcięższą" pracę zostawiamy dzieciom:
Efekty są spektakularne:
(Uwierzcie - tam pod spodem JEST samolocik.)
Pin It
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz