środa, 26 marca 2014

WPRAWKA PRZED WYPRAWKĄ

Dopiero co wrzuciłam ten post, a tu już 10 tygodni zleciało jak strzelił batem. I co? I poza przybywającymi w zastraszającym tempie centymetrami niewiele się ruszyło w kwestii szykowania wyprawki. A takie miałam ambitne plany: kocyki, sweterki, czapeczki, przytulanki, dekoracje... Żeby chociaż jedno z moich dzieci miało conieco zrobione matczyną ręką.
Uwielbiam dostawać maile o treści: "Twoje dzieci są prawdziwymi szczęściarzami, że ich mama takie cudeńka czaruje..". Zaczynam naprawdę w to wierzyć, czuję się taka fajna. Ale prawda jest nieco bardziej żałosna. Gdyby nie pchle targi, lumpki i życzliwość krewnych i znajomych moje dzieci chyba chodziłyby gołe. Trochę wstyd to przyznać, ale zwyczajnie nie umiem znaleźć czasu, żeby udziergać coś poza zamówionymi rzeczami.
"Mamooo zrobisz mi konika?"
"Tak tak, kochanie, w wolnej chwili, oczywiście..."

Tak więc wspomniane merynoski zostały wykorzystane na razie w połowie. Kocyk więcej leży odłogiem niż przyrasta na długość. Ale będzie ładny jak skończę. Jeszcze w to wierzę.





Projekt nr 2, czyli patchworkowa kołderka zatrzymała się na etapie wstępnego zszycia elementarnych szmatek:


A co jak to nie będzie dziewczynka?
Jest plan B. Na razie tylko w stadium pomysłu. Może zdążę...

Tymczasem w piątkowy wieczór udało się jednak stworzyć coś w całości.
Wersja mini. Istnieje zdrobnienie od patchworka? Paczłorczek?